JOANNA

Po tym, jak udało jej się bez przygotowania poprowadzić warsztat i po tym, jak usłyszała z ust Olafa komplement na temat jakiegoś fragmentu swojej prozy wyciskanej w ostatniej chwili, humor trochę jej się poprawił. Postanowiła włączyć się w radosną integrację bez żadnych oczekiwań.

I oto była – na zimnej plaży, próbując podtrzymywać jak na jej stan głęboką i bardzo literacką rozmowę z Klemensem. I patrząc na Lukrecję, która wydawała się orbitować coraz wyżej. Słyszała, jak Olaf w trakcie imprezy przemówił do Lukrecji takim słodkim i jakby kobiecym głosem: – Masz tu swoje ciasteczko – wyjmując z kieszeni małe woreczki z dziwnymi tabletkami. Ale ktoś ją zawołał i ten wątek gdzieś się rozpłynął.

Z zamyślenia nad zagadnieniem postmodernistycznego cytacjonizmu, który własnie omawiali z Klemensem, popijając którąś butelką wina, wyrwał Joannę dziwny głos:

Znowu się spotykamy, Lukrecjo!