LUKRECJA

Jeszcze sześć dni i spotkamy się nad morzem – ten oczywisty fakt wisiał nad Lukrecją jak pająk. Nie znała tych ludzi, a jedynie ich styl pisania, do tego powierzchownie, bo po kilku stworzonych przez nich zdaniach – w sumie nie znała ich wcale. Była zaciekawiona, jak to bywa przy tego typu okazjach, jednak wiedziała, że mogliby też te całe warsztaty odbyć przez internet, a to byłoby wygodne i zgodne z duchem czasu. Warsztaty na żywo? Na co to komu? – parafrazując pewną staruszkę. Jednak z drugiej strony morska bryza, słońce, jod, a może też szansa na znalezienie czegoś wykrywaczem metalu, to było coś. Wykrywacz metalu dostała od ojca na dwudzieste pierwsze urodziny, bo tego właśnie sobie zażyczyła. Taki wykrywacz to jak dodatkowe oko. Raz wzięła go nad jezioro i o poranku przeczesała linię nadbrzeżną. Efekt? Kilka monet. Nie, nie będzie teraz brała wykrywacza, jest ciężkim i nieco wstydliwym gadżetem. Nie jest przecież pazerna na byle co, a tak mogłoby się innym wydawać. Ludzie nie rozumieją.