JOANNA

A po co przyjechałem?

Chyba jedynie po to, by jej fuksjowe paznokcie drapały mnie po plecach.

Po twarzy. Wszędzie.

Ale to będzie dopiero później, bo teraz ona mówi mi tak:

– Panie Waldemarze. Bardzo mi przykro. Pana sytuacja finansowa nie pozwala nam na udzielenie panu pożyczki.

A od jej lodowatego głosu dostaję gęsiej skórki. I to jest ten moment, w którym się w niej zakochuję. Precyzyjnie po raz drugi.

Jasne, że nie mam szans na pożyczkę. Ani w tym, ani w żadnym innym banku. Plany, marzenia, pożyczka. I jeszcze – godziwy procent i spokój – to nie dla Waldemara. Dla świata odsetek, prowizji i marż moje istnienie ma wartość wątpliwą. „Dzień dobry, nazywam się Waldemar. Jestem bezrobotnym socjologiem” – nie brzmi dumnie, nie brzmi w ogóle.