SZYMON

Westchnąłem z rezygnacją. Klaudia czasem zachowywała się, jakby urodziła się jako krupier przy kole ruletki. Obstawisz jedno pole, to kilka innych będzie musiało pozostać pustych – to była jej naczelna zasada. Lubiła bawić się ze mną w ten sposób. Może zresztą to nie do końca była tylko zabawa.

– Powiesz chociaż, co jest tak cennego jak woda? – spytałem nieco poirytowany. Aktorzy może i potrafili wyżyć na samych dialogach i didaskaliach, ale ja potrzebowałem płynu. No i gazu. Zimnej coli chociaż!

– To będzie opowieść z tysiąca i jednego upału…

– Taką ci mogę napisać na prześcieradle własnym potem – rzuciłem z gniewem.

Przylepiła się dłońmi do mojego policzka; lubiłem ten dotyk.

– A czy B? – spytała, z rozbawieniem patrząc mi w oczy. Oboje wiedzieliśmy, że jeszcze chwilę pomęczę się bez gazu, że jej nie odmówię.