OLAF

(Pokój. Bielony. Metalowe łóżko przy ścianie, rozmazane napisy na niej, komoda bez drzwi i wielkie lustro po lewej. Kobieta stoi przy oknie. Mężczyzna w okolicach drzwi, na drugim końcu pokoju, ubranie robocze, kamizelka odblaskowa, w dłoni kielnia do fugowania. Pobudzony.)

ON (podniesionym głosem, miejscami wykrzykuje): Myślę o pani od kilkunastu dni, obserwując każdy ruch, gdy tylko widzę pani sylwetkę w oknie. Przysiada pani codziennie, tu, przy tym oto parapecie, wpatrując się w dal, gdzieś ponad dachami domów naszego miasteczka. Nigdy nie patrzy pani w dół, tam niżej, gdzie podglądam panią podczas hydropiaskowania cegieł. Czasem czyszczę jedną cegłę dziesięciokrotnie, aż do jej spalonego słońcem i kwaśnymi deszczami mięsa, jedynie po to, by móc obserwować, wypalać w mózgu engramy pamięci, kodując pani sylwetkę, ruchy dłoni, taniec włosów koloru cegły, w powiewach suchego wiatru.

ONA (cofając się): Wtargnął pan gwałtem do mego mieszkania, przestraszył Lukrecję, rozbił wazę cioci Elżuni. Wtargnął pan w moje życie, bez pytania, brutalnie, bez nawilżenia. Dzwonię po policję!

ON: Nie, proszę pani! Nie pozwolę na odrzucenie mej miłości. Są granice ludzkiej wytrzymałości. Są takie chwile, kiedy trzeba wbiec na ostatnie piętro kamienicy, tej kamienicy, wyważając kielnią do fugowania drzwi i stanąć w obliczu ostatecznego, uwolnić się od natrętnych myśli (zbliża się o krok), od domysłów i domyśleń, pomysłów i pomyśleń, uwolnić się od trwożnego skrywania w cieniu, spojrzeć prosto w słońce...

(Kobieta podnosi słuchawkę telefonu, zaczyna wykręcać numer)

ONA (roztrzęsiona): To się nie dzieje naprawdę. To jakiś teatr, nieudany film, farsa...

ON (rzuca się w jej kierunku, wyrywa słuchawkę z dłoni, krzyczy): Jeśli nie ja, to nikt inny!

(Szamotanina. Telefon upada na podłogę. Mężczyzna próbuje objąć kobietę. Ta próbuje go odepchnąć, wbija paznokcie w jego policzek, zaciska. Mężczyzna wyje z bólu, bierze zamach, by odeprzeć atak, kielnia wbija się w klatkę piersiową kobiety. Mężczyzna z przerażeniem w oczach luzuje uścisk, kielnia wychodzi z ciała. Kobieta opada na parapet, przodem do okna, głową rozbijając szybę, ręka wyciągnięta do przodu. Krople krwi skapują z kielni na podłogę. Wyciemnienie.)