LUKRECJA

Jak co niedzielę przeczesywał parki i lasy w poszukiwaniu śmieci. Jego fanpage na Facebooku miał już 197 lubiących te rzeczy. Uwieczniał dobrobyt Polaków pozostawiany na pastwę losu w zielonych terenach. Tym razem był to park Jana, najbardziej oddalony od centrum i najmniej, jak się w mieście mówiło, obskurny. Cały czas wierzył jednak, że znajdzie tam ludzkie śmieciowe dzieło. Kapsel to nie rarytas, a tych było tutaj najwięcej. Gdyby wyglądały nieco gorzej, może pokusiłby się o wyjęcie aparatu fotograficznego. Postanowił jednak rozglądać się dalej. Łupiny słonecznika, pojedyncze papierki i puszki to wciąż za mało. Usiadł na ławce i przyglądał się ludziom. Był wczesny ranek, więc najczęstszym widokiem był starszy pan idący z psem na smyczy. Piękne kundle. Zwrócił uwagę na to, jak uboga jest gama kolorystyczna strojów tych spacerowiczów. Pomyślał, że warto uwieczniać wszystkich starszych panów chodzących z pupilami – tych tutaj i w innych parkach. W całej Polsce, na całym świecie, jedna wielka szara mapa plus sierść. To mógłby być naprawdę brzydki blog. Ale nie po to był tu dzisiaj. On, robotnik wysoko kwalifikowany, szuka kupy śmieci po to, żeby pokazać ludzkości, jaka jest podła i zaniedbana, jak nie dba o dobro wspólne, jak niszczy. Ma na to jeszcze kilka godzin, kilka godzin relaksu. Jutro do pracy – ma to wytatuowane w środku głowy.