SZYMON

Szymon zgiął kartkę i wsunął do kieszeni. Od początku nie był pewien, czy powinien jechać do Kołobrzegu, ale zakład z samym sobą zobowiązywał (tego też nie zmyślił). Poza tym była jeszcze kwestia odpoczynku, urlopu, dni wolnego. Westchnął. Odpoczynek to trudne zadanie dla kogoś, kto większość czasu spędza nad książkami, ale może ten darmowy alkohol jakoś pomoże… tylko czy na pewno będzie darmowy? Ludzie różne rzeczy mogą powiedzieć, żeby tylko zwabić człowieka. No i te artystyczne persony. Nie do końca był pewien, na ile może ufać tym ludziom. Nie przepadał za ciasteczkami z wróżbą, które obiecywała uczestnikom Lukrecja. Nigdy nie ufał jakimkolwiek wróżbom. Takie rzeczy czasem działały jak samospełniające się przepowiednie.

– Przepraszam, można? W moim przedziale ktoś pali, a to szkodzi Tosi. Jest dopiero co po informatycznym… liftingu.

Szymon odwrócił głowę. Przed nim stała dwudziestokilkuletnia dziewczyna w okularach, ściskająca pod pachą laptopa.

– Można, proszę.

Dziewczyna usiadła naprzeciwko, z uśmiechem zerkając w stronę okładki pamiętnika. Szymon spłonął rumieńcem, ale postanowił przezwyciężyć wstyd.

– To jest pamiętnik – wybąkał z żelaznym przekonaniem – zakład.

– Pana pamiętnik? Ładny kucyk.

Szymon postanowił zrobić dobrą minę do złej gry. Wyszczerzył zęby.

– Widywałem ładniejsze kucyki.

– Zna się pan na koniach? – zapytała dziewczyna.

Szymon nie był pewien, na ile nowa pasażerka z niego drwi, a na ile pyta na poważnie. Późna pora nie sprzyjała odróżnianiu prawdy od kłamstwa.

– Znam się na… okładkach – odparł po boleśnie długiej pauzie. Tu przynajmniej mógł z powodzeniem zmyślać. Nie sądził, aby jakąkolwiek dziewczynę mogły zaciekawić okładki. Nie miał ochoty na jakieś nowe przyjaźnie i scenariusze rodem z pociągu. Nieznajoma otwarła tymczasem laptopa. Szymonowi zdawało się, że dotyka klawiszy nadzwyczaj delikatnie, jakby bała się, że zbyt duży nacisk może spowodować bunt komputera.

– No, Tosia, nie rób mi tego – usłyszał niemal płaczliwy głos dziewczyny. – Dawaj, Tosia, pokaż innym, że nie jesteś gorsza od tabletów i smartfonów. Na pewno dasz radę, no! Proszę cię, działaj. Jak będziesz działać, dołożę ci kilka giga pamięci!

Szymon przez chwilę słuchał, jak dziewczyna zagrzewa swój komputer do boju. Wariatka – pomyślał –pewnie też jakaś literatka. Literaci już tak mają. On sam nieraz rozmawiał ze swoim bezimiennym laptopem i nowo kupionym komputerem stacjonarnym, Derridą. Zdarza się. Uśmiechnął się do siebie, podkładając kurtkę pod głowę. Długa noc, a potem? Wypił do reszty napoczętą wcześniej butelkę gazowanej wody mineralnej (1,5 l) i ustawił obok siebie dwie butelki półlitrowe (była promocja) – tak na wszelki wypadek, gdyby w nocy wzięło go pragnienie.

Tu-tut-tu-tut-tttut nieregularnie turkotały koła, nie do końca przekonane do trasy, którą przyszło im pokonywać. Szymon zamknął oczy i naciągnął na uszy kaptur. On też nie był pewien swojej drogi. A jeśli w Kołobrzegu czeka go coś złego?