KOBIETA I SUKA

Wchodzimy do pociągu, przygotowana na godziny jazdy zaczynam się modlić. To znaczy, nie modlę się. Jak trwoga to do Boga, a trwoga się pojawiła w postaci obawy przed irytującymi współtowarzyszami podróży.

Suka zaczyna warczeć na faceta. Dobrze, że ma kaganiec, bo gościowi zmasakrowałaby te śmieszne spodnie. Dobrze, że usłyszał swoje imię z innego przedziału i się przesiadł.