KLEMENS

W środku panował przyjemny chłód. Skinąłem głową na powitanie. Pan Jan odwzajemnił ukłon, nie przerywając pokazywania czegoś w słowniku starszemu panu w kapeluszu. Rozejrzałem się dokoła. Nie było nikogo więcej. Razem ze staruszkiem nadawaliśmy sens pracy antykwariusza. Lubiłem tu przychodzić. Zawsze można było z nim porozmawiać. Czasem co prawda zapominał przez dłuższą chwilę dopuścić do głosu, ale to, co mówił, było zawsze ciekawe. Do tego jeszcze ten zapach tysięcy książek. Strony przesiąknięte im tylko znaną historią, zapachem miejsc, w których były, oraz ludzi, którzy kiedyś je kartkowali. Może nawet przeczytali. Kto wie.

Zbliżyłem się do witryny i spojrzałem na małą książkę, która teraz leżała tuż przede mną. Na pierwszy rzut oka wyglądała jak książeczka do nabożeństwa, ale na grzbiecie miała chyba napisane Don Kichot. Tak mi się przynajmniej wydawało.