KOBIETA I SUKA

Dużo wody wszędzie. Cała łazienka zalana, lata ze ścierą. Popiskuje moje imię, chce mnie chyba rozczulić sytuacją. Podchodzę. Patrzę, okazuję zainteresowanie. Dostaję opierdol, że wszystko roznoszę. Wracam na kanapę. Zbiera się na fantastyczny wieczór. Ona i jej koleżanki z kolektywu anarchistycznego. Feministki, walczące, wojujące dziewczyny. Rzeczywiście nie jest tak, że każda nie goli pach, jest brzydka i ma problemy miłosne. To nawet ja wiem. Mądre dziewczyny bardzo, tylko wydaje mi się, że się zbyt mocno zacietrzewiły. Siedzę i słyszę je już z klatki schodowej. One mnie witają (robią to z charakterystycznym piskiem, mam wrażenie, że wtedy jednak spada im to wysokie IQ). Później idą do kuchni. Wracają. Muszą oczywiście siedzieć tam, gdzie ja śpię… ale kogo to interesuje? Przecież ja według nich milczę. Niech sobie robią rewolucję. Odwracam się na drugi bok. Może przyśni mi się, że nie mieszkam w bloku tylko na wsi. Słońce, drzewa, kury i te sprawy.